Pod koniec marca wystąpił w Warszawie sławny od 30 lat teatr Wierszalin, który żyje i tworzy na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej, w Supraślu, z najnowszym spektaklem „Pieśni nad pieśniami”.
Już wiele lat temu Wierszalin był porównywany z teatrem Cricot Tadeusza Kantora i teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego. Dziwi mnie trochę, że Artyści (tak - właśnie przez duże A!) z Supraślu zechcieli wystąpić w Centrum Kultury Wilanów, gdzie – choć rzecz ma miejsce w jednej z najdroższych dzielnic Warszawy – warunki sceniczne dla spektaklu, mającego znamiona wydarzenia (o czym będzie za chwilę) – wydały mi się urągające wielkości i sławie tego teatru. Płytka, niska scena, niezbyt dobra akustyka, brak odpowiedniej niszy dla dźwiękowców i oświetleniowców, no i krzesła wolnostojące, hałasujące, bez podłokietników, wyjątkowo niewygodne, by nie rzec, wręcz prymitywne.
Na spektaklu widziałam „twarze z branży”, ludzi pisujących zawodowo o teatrze, ale nie znalazłam żadnych krytycznych omówieni warszawskiego przedstawienia. Natomiast publiczność tego spektaklu, to temat niemal na osobny artykuł. Sporo osób w wieku senioralnym, młodzież studencka i licealna. Dużo wolnych miejsc (przy takim wydarzeniu!), w sumie na widowni może ze 150 osób, a spodziewałam się, że występ teatru Wierszalin w Warszawie zgromadzi dosłownie tout le monde.
Przedstawienie, choć składa się z tekstów biblijnych (przekłady Czesława Miłosza), może poruszyć najgłębsze pokłady ludzkiej duszy, bez względu na światopogląd. Spektakl trwał niespełna półtorej godziny bez przerwy i mnie nie pozwolił ani na chwilę wyłączyć uwagi, ani oderwać myśli od tego, co działo się na scenie. Wbrew temu, że spektakl zbudowano z poetyckich tekstów Miłosza, nie była to recytacja biblijnych poematów i psalmów, a na scenie działo się naprawdę bardzo wiele. Ale, cóż, wszystko to działo się w zblazowanej Warszawie, więc – trawestując słowa francuskiego pisarza Alfreda Jarry – jakby nigdzie.
Wierszalin to teatr osobny, posiadający aktorów o nieprzeciętnych możliwościach, którzy przy bardzo oszczędnych środkach scenicznych, przy braku tak zwanych efektów, swoimi głosami, gestem scenicznym tworzą bogate i naprawdę unikalne obrazy teatralne. W aktorstwie talent polega na fizycznym promieniowaniu, dzięki temu właśnie w Wierszalinie powstają spektakle wyjątkowe, na najwyższym poziomie artystycznym, zazwyczaj w tonacji białej i czarnej, dziejące się niemal w mroku, zgłębiające zawsze jakieś ważne tajemnice ludzkiego losu, stawiające fundamentalne pytania o życie, cierpienie, miłość i śmierć. Za pomocą skromnych środków scenicznych w „Pieśni nad pieśniami” aktorzy stworzyli dzieło teatralno-muzyczne, które zachwyca niezwykłą formą, ale także swoją głębią i emocjonalnością, przenosi nas do biblijnych światów. Księgi Rodzaju, Hioba, Mądrości …, przedstawione na scenie w całej ich odwiecznej mądrości i wielkości, pokazują porządek wszechświata i wszystkich jego spraw. Spektakl o Bogu, bycie absolutnym, o cierpieniu i sensie ludzkiego życia, który swą niepowtarzalną poetyką łatwo ogarnia widza i przenosi na jakiś wyższy metafizyczny poziom.
Przygaszone światła, świece, prostota scenografii i magia słowa. Wszystko to przywołuje trochę obrzęd „Dziadów” i przypomina, że twórczość teatru Wierszalin zakorzeniona jest mocno w romantyzmie. Przypuszczam, że tworząc spektakl „Pieśni nad pieśniami” reżyser Rafał Gąsowski miał w pamięci Mickiewiczowskie wersety z „Konrada Wallenroda” – „Płomień rozgryzie malowane dzieje/ Skarby mieczowi spustoszą złodzieje/ Pieśń ujdzie cało … „ Potrzebujemy romantyzmu, nie tylko na scenie, ale i w życiu, dzisiaj może bardziej niż kiedykolwiek.
Nie każdy to rozumie. Po trzydziestu minutach znaczna część widowni, zarówno młodzi, jak i seniorzy, zaczęli opuszczać salę. Ignorancja w sprawach kultury nie jest dzisiaj rzeczą wstydliwą. Kiedy na scenie dzieje się wielki teatr, zbudowany z przepięknych biblijnych wersetów i śpiewów, kilkadziesiąt osób na widowni nie zniosło albo niewygodnych krzeseł, albo raczej płynących ze sceny słów o ludzkiej duszy, prawdzie, miłości, o Bogu, który „jest miłosierny i łaskawy, ratuje nasze życie od zguby, obdarza nas łaską i zmiłowaniem” - jak głosi psalmista (Psalm 103).
Wychodzili co parę minut kolejni, szurając krzesłami i skrzypiąc drzwiami, bez odrobiny poszanowania dla aktorów i innych widzów, którzy oglądali to fascynujące przedstawienie . A przecież „Pieśni nad pieśniami” to nie jest spektakl religijny i naprawdę nie ma się czego bać, nawet jeśli ma się w głowie zakodowaną antyreligijną propagandę. Samo tłumaczenie tekstów biblijnych dokonane przed laty przez Czesława Miłosza budziło wiele zastrzeżeń teologów i uznawane było wręcz za dzieło agnostyka.
Wierszalin przywraca nam „tylko” wiarę, że poprzez teatr i poprzez tysiącletnie prawdy zawarte w biblijnych księgach można lepiej widzieć świat i zrozumieć jego tajemnice.
Pieśni nad pieśniami. Premiera 14 i 15 lutego 2025 r., Teatr Wierszalin, reż. Rafał Gąsowski